wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 3 Zawieszona?

Czekałam przy gabinecie Dyrektorki z Michiko. Mi była wkurzona na mnie, cóż dała się namówić na to. Wkopałam ją w niezłe bagno. W gabinecie Dyrektorka rozmawiała z Itachi'm Uchiha, był kuzynem Michi i członkiem samorządu uczniowskiego.
  • Widzisz w co nas wkopałaś?! Wiedziałam że to będzie zły pomysł, ale głupia byłam że ciebie posłuchałam!- Michi szalała ze wściekłości. Uśmiechałam się tylko łagodnie, aby nie pogorszyć sytuacji.
  • Przecież twój kuzyn załagodzi sytuacje co nie? Nie wydalą nas?- przyznam że miałam nie co cykora. Nagle ujrzałam że Hidan zmierza w naszym kierunku, jak zwykle z rozpiętą koszulą. Stanął uśmiechając się do mnie.
  • Muszę przyznać że twój ojciec miał racje, żywiołowa z ciebie dziewczyna...- uśmiechnęłam się krzywo słuchając dalej.- I chyba dlatego zacząłem ciebie lubić, spoko z ciebie laska. Jak byś chciała się kiedyś ze mną zabawić to masz mój numer- puścił mi oczko dając kartę z numerem, wzięłam ją i schowałam do torby.
  • Nie oczekuj na zbyt wiele- uśmiechnęłam się.
  • Tego się spodziewałem, ale jak chcesz zastąpić ojca to musisz popracować nad obroną, za łatwy z ciebie cel- odszedł, a ja dostrzegłam pytające spojrzenie od Michi.
  • Zastąpić ojca? O co chodzi?
  • Nic ważnego- nie chciałam o tym rozmawiać, dał mi czas. Zanim cokolwiek zdecyduje, chcę spędzić ten czas rozkoszując się każdą chwilą w szkolę z uśmiechem na twarzy. Nagle drzwi od gabinetu się otworzyły, Itachi nie wyglądał na zachwyconego. Spoglądał na Michi tak jak by chciał ją udusić. Weszłyśmy do gabinetu, dyrektorka spoglądała na nas już nie co łagodnie niż wcześniej.
  • W naszej szkole nie tolerujemy chuligaństwa i jakiś występków.- Nagle do gabinetu wszedł nikt inny jak nasz wychowawca, no to mamy przekichane.
  • Nie no coś czułem że będziecie kłopotliwe... prosiłem abyście nie utrudniały mi życia- rzekł podirytowany Kakashi.
  • Przepraszam Profesorze, to moja wina. Nie karajcie Michiko, ja ją w to wplątałam, przepraszam- muszę wziąć całą winę na siebie. To nie jest mina Michi. Tylko tak mogę jej się odwdzięczyć za sprawienie jej kłopotów, a i tak nie wywinę się od zajęcia miejsca w mafii ojca. Więc nabazgranie w papierach i tak nie ma znaczenie, a nie chcę ciągnąć przyjaciółki na dno. Pani Tsunade, bo tak się zwie Dyrektorka, spoglądała się na mnie z współczuciem. Czyli to ja zostanę wydalona.
  • Przepraszam za ten występek, więcej to się nie powtórzy. No w sumie i tak jestem już wydalona więc nie ma szans...
  • Tylko że nie zamierzam ciebie wydalić ze szkoły. Zostaniesz tylko zawieszona na tydzień. Nic poza tym...- uśmiechała się do mnie. Byłam w szoku, wręczyła mi dokument z informacją o zawieszeniu, niestety nie obeszło się bez informowania rodziców o moim występku, mama nie mogła mnie odebrać ze szkoły, ojciec po informacji o mym występku. Zgodził się natychmiast mnie odebrać, westchnęłam poddając się. W sumie sama mogłam pójść do domu, lecz dyrektorka stwierdziła że to rodzice mają mnie odebrać dlatego czekam przed gabinetem na rodziców. Usiadłam sobie na krześle i czekałam. Były lekcje, teraz Mi pewnie wyjaśnia moją nieobecność Kane, na końcu korytarza dostrzegłam Katsuro, spoglądał na mnie intensywnie. Zmierzał w moim kierunku, nie wiedziałam co zrobić więc udawałam że go nie widzę, spoglądałam na posadzkę prze de mną. Nagle dostrzegłam że stoi prze de mną.
  • Wydalona?
  • Nie... zawieszona.
  • Szkoda... wolałbym widzieć ciebie w szkole- spojrzałam na niego nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
  • Taaa... by zemścić się na mnie?
  • Nie... aby pokazać ci jaki jestem naprawdę, że nie jestem taki za jakiego mnie uważasz, przed Savirą zgrywam ty ważniaka.- Kłamał, wszystko co mówi jest jednym wielkim kłamstwem- powiedziałem jej tak tylko dlatego, aby nie była zazdrosna. Bo zależy mi na tobie, spodobałaś mi się. Tak jestem zły za to co mi zrobiłaś, ale nie potrafię się długo na ciebie gniewać, a z twoją siostrą już nie jestem.
  • Myślisz że we wszystkie twoje cnotliwe gatki uwierzę?- irytował mnie, myślałam że za moment ma pięść wyląduje na jego prześlicznej buźce.- Żałosny jesteś... denerwujesz mnie tylko samą swoją obecnością.- Uklęknął prze de mną tak że dzieliły nas tylko centymetry twarzy.
  • To co mam zrobić abyś mi uwierzyła?
  • Zniknąć z mojego życia i nie pojawić się w nim już nigdy więcej.
  • Naprawdę tego chcesz?
  • Tak, najbardziej w świecie.
  • Dobrze, skoro tego pragniesz...- wstał, pocałował mnie w czoło- żegnaj królewno.- Odszedł i myśli że tym mnie przekabaci? Chociaż szkoda że okazał się dupkiem. W sumie nie był taki zły, ale on dobrego zgrywał tylko prze de mną. Ojciec już był w szkole widziałam jak idzie pełen w skowronkach.
  • O moja córunia!- zaczął mnie tulić, a feeee obleśny jest.- Wiedziałem że zmierzasz w dobrym kierunku. Miałem racje że jesteś godną następczynią.
  • Jesteś obleśny... nienawidzę cię wiesz?- irytował mnie jeszcze bardziej z każdą czułością. Porozmawiał chwilę, Pani Tsunade była wyrozumiała. Poszliśmy do auta ojca, znów zwędził jakieś auto z salonu, tym razem padł na ogień tegoroczny opel insygnia. Piękne auto, skóra w środku, pełna wygoda.
  • Jak sama domyślasz się... jestem z ciebie dumny- uśmiechał się prowadząc auto.- Dlatego dzwoniłem do twojej matki, podczas zawieszenia będziesz u mnie. Nie wiem co jej powiedziałaś, ale mówiła że wzięła sobie do serca to co do niej mówiłaś i chce byś sama zdecydowała o swoim życiu. Sam nie wiem co o tym sądzić, ja chciałbym abyś była mną następczynią.
  • Wiesz bardzo dobrze że zdecyduje o tym w swoim czasie ojcze...
  • Tak wiem, dlatego daje ci czas, ale chce też ci pokazać trochę naszej pracy dlatego zabieram ciebie na tydzień.
  • A co z Savirą?
  • Ona nawet nie przebywa w tej rezydencji, dałem ją do matki, ciągle bałaganiła.
  • W szkole robi to samo...
  • Co?
  • Nic, nic- zatrzymał się pod mieszkaniem mamy.
  • Spakuj się, podjadę po ciebie wieczorem.
  • Dobrze tato- wysiadłam z auta, cóż nie wiem czemu, ale nie miałam do niego już żalu. Był dla mnie tak miły, chyba jestem za dobra. W sumie wybaczyłam nawet Hidanowi, a przecież dobierał się do mnie. Weszłam do mieszkania i zaczęłam się pakować, czyli nawet nie trafię na wykład mamy. Dobrze bo bym tego nie zniosła. Jej złości, a przecież sama jestem na nią zła. W sumie nie tylko na nią, również na siebie samą. Po jaką cholerę wybaczyłam ojcu? Sama siebie nie pojmuje. Zbliżał się wieczór, Hien już dawno była w domu. Mama pewnie będzie w nocy w domu. Już miałam wychodzić, gdy do domu weszła mama.
  • Nigdzie nie idziesz!- wrzeszczała zdenerwowana.
  • Co pierw mu mnie obiecujesz, a teraz nie chcesz mnie puścić?!
  • Co się dzieje?- usłyszałam za sobą siostrę.
  • Nic Hien, nie wtrącaj się.
  • Mówiłam że nigdzie nie idziesz, chciałam ci wszystko wyjaśnić, ale nie chcesz mnie słuchać...
  • Bo tu nie ma nic do wyjaśnienia! Chciałaś mnie się pozbyć! To masz nie będę u ciebie na siłę! Ulżę ci w życiu, masz o jedną gębę do wykarmienia mniej!
  • Mamo to prawda?
  • Hien mówiłam ci że nie masz się wtrącać. To sprawa moja i mamy! Idź do pokoju!- Odwróciłam się by spojrzeć na siostrę była zapłakana. Było mi jej żal, wiem co czuje, to samo czułam wczoraj gdy sama się o tym dowiedziałam.
  • Mieszkasz pod moim dachem, a ja nie pozwalam ci abyś jechała do ojca.
  • Tak? A to dziwne, przecież sama mnie oddałaś w jego ręce. Sama naobiecywałaś mu że zostanę następczynią. Nagle pamięć ciebie zawodzi mamo?- Poczułam ogromny ból na policzku, aż upadłam na podłogę, złapałam się za policzek. Teraz już wiem że nie jestem tu mile widziana, może powiedziałam za dużo, ale taka była prawda. Mogła chociaż mi powiedzieć przed nim, teraz nie ma to już znaczenia. Wstałam, czułam jak po policzkach spływają mi łzy.
  • Kochanie przepraszam... ja nie chciałam.- Położyłam jej rękę na ramieniu, była zapłakana.
  • Teraz już wiem że nie chciałaś mnie od mych narodzin, to dziwne... czuje się tak jak by moja matka mnie nie chciała...- padła na kolana szlochając, a ja po prostu wyszłam. Bez słowa, nie mam jej już nic do powiedzenia. Sama szlochałam schodząc po schodach. Wyszłam na ulice i wsiadłam do auta, ojciec spojrzał na mnie. Wyglądał na zmartwionego.
  • Kochanie coś się stało?- widać że martwił się.
  • Nie nic tato, proszę jedź już. Chcę czym prędzej znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.- Po tych słowach ruszył z piskiem opon, nim się obejrzałam byliśmy już za miastem.
  • Gdzie my jedziemy?
  • Do mojej rezydencji niunia.- Zawsze tak tata mnie nazywał gdy jeszcze był z mamą, byłam wtedy szczęśliwa. Może i teraz życie daje mi ostro pod górkę, ale wiem że może kiedyś się to skończy. Nagle ojciec skręcił jadąc wąską asfaltową ścieżką, zatrzymał się przed bramą, która powoli się otwierała. Wjechaliśmy na posiadłość, jechaliśmy jeszcze tak z dwa kilometry, otaczały nas drzewa. Nagle zza drzew wyłonił się ogromny pałac w stylu Rokoko, spojrzałam się na ojca.
  • Tak skarbie to mój pałac, a może kiedyś będzie twój. Zależy to tylko od twojej decyzji.- wysiadłam z auta. Weszłam do pałacu, w środku była służba, co mnie bardzo zszokowało.- Mimi!- jedna ze służących podeszła do niego. - Zaprowadź moją córkę do jej pokoju, chcę by odpoczęła, przygotuj też jej wannę z gorącą wodą i pianą do kąpieli. Później przynieś jej kolacje, ale masz przynieść to co chce.
  • Dobrze Panie Ryoku- rzekła kobieta i zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Szłam za nią, wszystko było w stylu Rokoko, nawet moje łóżko. Nawet biurko na którym widniał laptop.
  • Czyj to laptop?
  • Twój Panienko...
  • Mój?- ojciec dał mi laptopa? Chyba to są jakieś żarty, ja chyba śnie. Rzuciłam się na swoje nowe łóżko, więc w tym pałacu będę przez tydzień tak? No to zapowiada się ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz